KRAKÓW
Na Kraków dwa tygodnie to za mało, żeby zbadać go choćby w połowie. Już na samo Muzeum Czartoryskich jeden dzień nie wystarcza, na Wawel też nie, w Sukiennicach można przepaść też nie wiadomo na jak długo, a gdzie reszta? Tyle tu miejsc niesamowitych, a jeszcze smok zaczepia… Trzeba też zajrzeć do Bunkra sztuki, do Piwnicy pod baranami, na Kopiec Kościuszki, nad Wisłę. Wychodząc poza starówkę jest naprawdę nowocześnie, osiedla wydają się rozważnie zaplanowane, nie brakuje przestrzeni na oddech, czy roślinność. W miejscach, które widziałem nie było przesadnego ścisku. Czysto i schludnie, jestem pod wrażeniem i aż zdziwiony jestem, bo znam kogoś kto Krakowa w ogóle nie lubi, a za to kocha Łódź!
Co zwróciło moją uwagę przy pierwszej mojej do Krakowa wycieczce, było nocne życie miasta. Pamiętam jak dzisiaj – wysiadłem z pociągu o 4:20 nad ranem, w środku tygodnia, a miasto nadal w ruchu – starówka z mnóstwem ludzi, po Plantach spacerują ludzie oglądając prezentowaną wtedy galerię. W moich stronach jest to absolutnie nie do pomyślenia. Pamiętam też Zakrzówek (zalana dawna kopalnia) z czasów, gdy nie był ogrodzony i „można było” się w nim kąpać, woda zimna jak nie wiem co, dość też niebezpiecznie, bo tylko z jednej strony łagodne zejście, pozostałe wprost ze skał, ale pięknie tam i to w samym środku miasta.