LUBLIN
Lublin postrzegałem wciąż przez pryzmat czegoś w rodzaju centrum medycznego i po obejrzeniu miasta stwierdziłem, że moje wyobrażenie jest jakoś dziwnie zbieżne z rzeczywistością. Faktycznie mnóstwo tu sklepów medycznych, sklepów ze sprzętem rehabilitacyjnym i aptek – nigdy nie widziałem większego zagęszczenia. Bardzo silnie widać oddziaływania Collegium Novum – Uniwersytetu Medycznego na (zdaje się) całe miasto. Żałuję tylko, że tych wspaniałych specjalistów nasz kraj jakoś chyba nie bardzo szanuje… To, co stało się za czasów pandemii nie mieści mi się w głowie, a przecież tyle włożyli oni pracy, mieli tak nieprawdopodobne osiągnięcia i rząd nasz wszystko to przekreślił, ech!
Będąc w tym mieście wciąż miałem wrażenie, że jestem w Łodzi, zwłaszcza poza centrum. Rzecz jasna – Lublin różni się od Łodzi w sprawie zasadniczej – jest tam starówka, której w Łodzi brak, jest też z prawdziwego zdarzenia część zabytkowa miasta, ale jak się z niej wyjdzie, to efekt jest taki sam jak w Pradze. Starówka genialna, ale poza nią – zwykłe, szare, nieco przykurzone i zabrudzone miasto, gdzie wszystko zdaje się całkowicie pospolite, zwykłe i dość mocno zaniedbane. Na szczęście w każdym przypadku jest wiele miejsc pełnych uroku, w których znalazły się środki na rewitalizację i malowanie.