patrzą
na początek zazdrość z pogardą
jako pierwszy sakrament
tak usilnie szukają
figurek z lodu
wzorów ukrytych
zgubnych zamiarów
odnajdują tam rzeki
brodzą nimi od niechcenia
w tych mizernych skorupkach
ni to od jajek ni od orzechów
a przecież wciąż chcą więcej
– ciągłych tłumaczeń
– przepowiedni
zamiast oszczędzać siły
stoją w kolejce nad przepaścią
odgadują nieistotne względy
obalają własne mity
odgadują mity
obalają względy
(co pół kroku inne światło)
rozkładają ręce nawet przodkowie
zapomnieli już o miejscach spoczynku
wpadli w starej farby wąskie koleiny
doprawdy
nie wiadomo po co
spóźnieni są
zbyt wcześnie