Słówko o słowie

O ile muzyka i malarstwo mogą nosić znamiona pewnego rodzaju ekshibicjonizmu… o tyle poezja zawsze była i jest dla mnie najbardziej intymna. Rozmaite teksty pisałem odkąd pamiętam, jednak prawie nikt żadnego z nich widzieć nie mógł. Skrzętnie, wszystko co napisałem, chowałem i nawet mnie samemu trudno jednoznacznie stwierdzić dlaczego.

Wprawdzie kilka razy zdarzyło mi się dać komuś swój wiersz, ale zawsze z zastrzeżeniem, żeby nikomu nie dawał go do przeczytania. Być może wynikało to z mojego wątłego poczucia własnej wartości – samo pisanie wydawało mi się niewłaściwe – tak, jakby było to zastrzeżone wyłącznie dla wielkich poetów i mnie pisać po prostu nie wypada.

Wierzyłem w to, że jestem zupełnie jestem nikim. Bywało też tak, że wiele wierszy przepisywałem kilkadziesiąt razy, w nadziei, że po kolejnej drobnej zmianie będę mógł o nich powiedzieć, że wreszcie są idealne. Może to nawet jest główny powód owego ukrywania się – w przeciwieństwie do muzyki i malarstwa dawałem sobie przyzwolenie na to, aby nie ustalać czegoś do samego końca.

W obliczu braku decyzji o zakończeniu pracy nad wierszem, bałem się, że ktoś przeczyta utwór niewystarczający. Nikogo nie powinien zatem dziwić fakt, że pierwsze teksty, jakie opublikuję – tutaj, czy gdziekolwiek indziej – to właśnie te, które z powodu użycia ich do dalszego celu (muzycznego) musiały zostać zamknięte bez możliwości dalszej zmiany.

przejdź do:

Scroll to Top